Według jednej z wersji legendy ludowej, gdy po wielkim pożarze Poznania odbudowywano ratusz, to zegar na ratuszową wieżę zamówiono u mistrza Bartłomieja z Gubina. Rada miejska postanowiła to ważne wydarzenie hucznie uczcić. Zaplanowano wielką ucztę, na którą zaproszono do Poznania znakomite osobistości. Ponieważ pracy było co nie miara, cukiernik do pomocy przy produkcji swych wyrobów, wyznaczył młodego praktykanta z gastronomicznej zawodówki – Przemka. Marsy proteinowe piekły się powoli, a Przemek był ciekawy jak wygląda mechanizm zegara. Młody maestro, nie mogąc się doczekać końca pieczenia, postanowił chociaż raz spojrzeć na zegar.
Jednak pod jego nieobecność marsy skurwiły się do ognia i spaliły na węgiel. Przerażony chłopak pobiegł do pobliskiej cukierni, z której zajebał dwa czekoladowe koziołki. W końcu nadszedł czas uczty. Po daniu głównym przyszła pora na deser. Na stół, w towarzystwie rozmaitych pyszności, wjechały koziołki Przemasa, które znacząco różniły się od reszty. Goście byli rozczarowani ich czekoladopodobnym smakiem i obniżoną zawartością białka.
Wkurwiony burmistrz postanowił ukarać roztargnionego Przemasa. Polecił dorobić do zegara mechanizm na korbkę, który będzie uruchamiał zegarowe koziołki. Od tego czasu, każdego dnia, gdy trębacz w samo południe gra hejnał z ratuszowej wieży, Przemek zapierdala przy korbce napędzając trykające się koziołki, a zgromadzona gawiedź śmieje się z niego i rzuca zgniłymi pyrami.
Mimo to Przemkowi odpowiada ten stan rzeczy. Z powodu swojej niepełnosprawności fizycznej i intelektualnej, przez całe życie był ignorowany i wyszydzany przez co, wbrew swojej woli, wiódł żywot samotnika. Nie potrafi odczytywać prawdziwych intencji innych ludzi. Wierzy, że zgromadzony wokół niego tłum adoruje go i stawia za wzór. Ta wiara nadała sens jego pełnemu goryczy życiu. Jeśli ją straci, możliwe że poznańskie koziołki już nigdy nie zastukają.
#przemcel #ciekawostki #poznan #pasta #przegryw