Rozwala mi łeb moja teoria,…

Rozwala mi łeb moja teoria, że pomnik ze schodami smoleńskimi ma ukryte przesłanie, że to naprawdę był zamach. Ma to więcej sensu niż jakiekolwiek inne wyjaśnienie jego formy.

Wszyscy na nie patrzą jak w komiksie Tytus, Romek i Atomek. Że one służą wchodzeniu do góry, niejako „do nieba”, czy dla bardziej złośliwych – donikąd. Tę dolną część postrzega się tak, że jest zrobiona jako śliska żeby po niej nie łażono. Po co to podziemie to nikt się nie zastanawia; zresztą schody są tak fotografowane, że rzadko ten fragment pomnika jest pokazywany.

Ale to samolot, który rozbił się przy lądowaniu. Schodzono po ścieżce – nomen omen – schodzenia. W pewnym momencie, na pewnej wysokości doszło do wybuchu i ludzie zaczęli spadać tak, jakby to miało miejsce gdyby grupa osób schodząc natrafiła na tę śliską część. Co dalej? Mogiła pokazana pod szkłem. Ten dół wewnątrz wygląda jak masowe groby ze szklanym sufitem.

Oznacza to, że los samolotu był przesądzony jeszcze dość wysoko. Tak jakby to jeszcze w górze stało się najgorsze. Innymi słowy – był zamach; eksplozja.

Paradoksalnie, dla osób bardziej wtajemniczonych w lotnictwo, czy po prostu bardziej kumatych laików, los samolotu był przesądzony jeszcze na polu manewrowym Okęcia.

Wątpię żeby tak ważny pomnik dla całej histerii smoleńskiej, nazywanej wręcz religią, miał mieć tak prozaiczny wydźwięk, że ci ludzie po prostu „poszli do nieba i end od story”.

#lotnictwo #samoloty #ciekawostki #historiajednejfotografii #warszawa #rozkminy